Obserwatorzy

poniedziałek, 29 listopada 2010

Przygotowania do Świąt czas zacząć...
Za oknem pada śnieg, brr zimno i nieprzyjemnie

widok z okna II piętra

dlatego postanowiłam zrobić ciasto na piernik, który w lodówce dojrzewa przez 2 tygodnie, to prawie upiekę jeszcze przed Świętami

Dla zainteresowanych podaję przepis (jeszcze moja babcia go robiła)

1/2 kg  miodu prawdziwego, tj. pól litrowego słoika
2 szklanki cukru
1 kostka margaryny Palma
To wszystko podgrzewać  niemal do wrzenia, ciągle mieszając. Masę schłodzić (uwaga - bardzo szybko gęstnieje).
Do chłodniej lub prawie letniej masy dodajemy stopniowo wyrabiając:
1 kg mąki pszennej
3 całe jajka
3 ścięte łyżeczki sody oczyszczonej rozpuszczonej w 1/2 szklance zimnego mleka
2 torebki przypraw do piernika
siekane orzevchy, rodzynki, skórka pomarańczowa
Wszystko dokładnie wyrobić. Gotowe ciasto umieszczamy w garnku (ja daje do makutry), przykryć ściereczką lub obwiązać folią i wynosimy do chłodnej piwnicy lub do lodówki.
Ciasto dojrzewa przez 2 tygodnie.
Po 2 tygodniach ciasto wykładamy na stolnicę, obsypujemy mąką, wyrabiamy i dzielimy na 6 porcji. Wykładamy na jednakowe blaszki.
Pieczemy w temp. 150-180 stopni, do zrumienienia.
Placki smarujemy powidłem (dość grubo) i składamy po 3 placki. Wychodzi dwa duże pierniki. Całość oblewamy polewą bądź rozpuszczona czekoladą. Po kilku dniach piernik jest miękki i smaczny. Długo może siedzieć owinięty w folię aluminiową.
Można też z tego ciasta upiec ciasteczka-pierniczki.
Życzę smacznego.
A mój grudnik, tym razem czerwony,  właśnie kwitnie 


Pozdrawiam Wszystkich cieplutko.
Danuta
Do miłego.... 






 





czwartek, 25 listopada 2010

Obiecałam, to i pokazuję swoje serwetki





i dzwoneczki



Pozdrawiam:)
Do miłego...  


                 ... na wesoło  

wtorek, 23 listopada 2010

Muszę się pochwalić. Dzisiaj dostałam niespodziankę od Janeczki. Jest mi niezmiernie miło. Dziękuję Ci Janeczko.
Zobaczcie same jakie ładniutkie





A te śliczne kolczyki to Janeczka specjalnie zrobiła dla mojej wnusi

Pozdrawiam:)

poniedziałek, 22 listopada 2010

---

U nas dzisiaj było szaro, buro i ponuro. Skończyłam zamówione karczoszki, jutro trafią do nowych właścicieli.






 Dzień już coraz krótszy i jakoś tak ciężko zdążyć ze wszystkim. Dzisiaj jeszcze urządziłam sobie spacer po sklepach, żeby wnukom coś wypatrzeć na "Mikołajki". Mówię Wam towaru jest w bród, ale ceny zwalają z nóg. Trochę kupiłam, ale niezbyt zgodne z treścią mokołajowych życzeń moich pociech. Ale musi tak zostać.
Zabrałam się za krochmalenie gwiazdek, jeszcze w kolejce czeka parę aniołków i serwetki. Jak nabiorą kształtów to pokażę. A teraz  suszące się gwiazdki


... a to pozostałości po babce od Janeczki. Mówię Wam pychota. Wnuczka już ją i murzynka  zamówiła sobie na "andrzejki"





Pozdrawiam:)
Do miłego......

niedziela, 14 listopada 2010

---

Było też przyjemnie, czyli  czwartkowa wycieczka za miasto, w lesie jest jeszcze bardzo ładnie

 widok miasta z góry
 i od strony rzeki Kamienicy
Tego dnia bardzo szybko zmieniała się pogoda, ale nie padało.
Było też ciasto i kawka

i trochę świątecznie, moje kolejne karczoszki




Chwalę się jeszcze swoim "grudnikiem"


Pozdrawiam:)

---

Ostatnie warzywa dotarły z działki i zrobiłam selerki i buraczki tarte do słoiczków, bo tak posiedzą, a w blokowej piwnicy by długo nie przetrzymały .


                                                                  

 Pomimo prawie już połowy listopada na działce było ładnie i cieplutko. Kwitną jeszcze kwiatki,
a nawet przyszedł kot - przybłęda
 


                                                                                              
                                                                            i miasto widziane z działki                                                                                                              

piątek, 5 listopada 2010

Szydełkowo

Nie było mnie przez kilka dni, ale od teraz postaram się powolutku pokazywać to co stworzyłam, bo i u mnie powoli robi się świątecznie...
- moje skromne aniołki


 

i "karczoszki"